W meczu 21 kolejki B-klasy Antares został rozgromiony na własnym boisku przez KS Kąsinowo aż 5:1. Honorowe trafienie dla gospodarzy zaliczył w 87 minucie spotkania Piotr Bączyk.
Ostatnie tygodnie to prawdziwa huśtawka nastrojów dla drużyny z Zalasewa. Na inaugurację wiosny podopieczni trenerów Lutomskiego i Brzezińskiego w dobrym stylu pokonali 3:1 bezpośredniego rywala w walce o trzecią lokatę – Rożnovię Rożnowo. W kolejnym meczu przytrafił się remis w Rokietnicy z zajmującym ostatnie miejsce Rokitą. Następnie drużyna powróciła na zwycięskie tory, dość pewnie ogrywając w Swarzędzu Odlew 3:0. Po dobrym spotkaniu nadeszła seria trzech remisów – o ile jednak podział punktów w rywalizacji z Tarnovią można było uznać za spory sukces i pokaz siły ducha w wykonaniu drużyny, o tyle remisy z Otorowem i Lipą traktowane były raczej jako straty punktów. W święto 3 maja Antares skompromitował się w Baborówku, ale była to kompromitacja „uzasadniona” – brak bramkarza, rezerwowy skład, kontuzje i wyborna forma rywali zrobiły swoje. Po burzy nadeszło jednak słońce i zespół po raz kolejny w tym sezonie pokazał niesamowity charakter, gromiąc w Swarzędzu rywali z Uchorowa aż 5:1. Był to kapitalny pokaz ambicji, woli walki i momentami naprawdę solidnego futbolu.
Po co ten lekko przydługi wstęp? Ano po to, ażeby ukazać szerszy kontekst jednej z najbardziej niewytłumaczalnych i wstydliwych porażek w niemalże 9-letniej historii klubu z Zalasewa. Nie sam wynik jest jednak powodem do wstydu – co to, to nie! Antares już wiele razy przegrywał wysoko. Wiele razy przegrywał wysoko także u siebie, tak więc porażka 1:5 nie jest czymś zupełnie nowym. Taki jest sport, czasami własne słabości i siła rywala znajdują odzwierciedlenie w znacznych rozmiarach wyniku końcowego. Dopóki walczysz, możesz mimo wszystko zejść z boiska z głową uniesioną wysoko. Porażka w takich okolicznościach, jak ta z Kąsinowem, jest jednak powodem do wstydu. Ogromnego wstydu…
Tydzień wcześniej Antares powstał z kolan i pokazał prawdziwy charakter w starciu z KS Uchorowo. W tygodniu na treningach humory dopisywały. Frekwencja fantastyczna, zajęcia z profesjonalistą z Holandii. Dobra forma fizyczna. Do tego powrót na trzecie miejsce w tabeli, trudny terminarz bezpośrednich rywali i przeciwnik, który przegrał wszystkie mecze w tym roku (nieznacznie, ale jednak). W niedzielę dopisała nawet pogoda i najszersza kadra w tej rundzie. Mimo tak sprzyjających okoliczności, nie można jednak wygrać meczu, jeżeli walkę na boisku zastąpi jeden z siedmiu grzechów głównych – pycha.
Bo jak inaczej wytłumaczyć brak walki i zaangażowania zwłaszcza przez pierwsze pół godziny meczu? Brak umiejętności przyjęcia piłki i celnego podania? Granie piłki ”na aferę”? Przez tydzień (siedem dni) nie można zapomnieć, jak gra się w piłkę. Aby jednak odnosić sukcesy w sporcie, trzeba być do tego przygotowanym mentalnie. Trzeba pragnąć zwycięstwa w każdym meczu. Trzeba być wytrwałym, cierpliwym i konsekwentnym. Nie wolno cieszyć się z rzeczy małych, tylko należy stale przeć do przodu. Ciągłe wahania formy zespołu z Zalasewa pokazują, że nie jest to jeszcze zespół na tyle dojrzały, aby walczyć o najwyższe laury. Drużyna niedojrzała, ale niewątpliwie z potencjałem.
Wracając do samego meczu z Kąsinowem – gościom należy oddać szacunek za to, w jaki sposób bezlitośnie wypunktowali zalasewian. Rywale potrafili wykorzystać niezdecydowanie i błędy indywidualne Antaresu, a do tego dołożyli znakomite kontry przy bramkach na 3, 4 i 5:0. Nie sposób również pominąć zasług bramkarza z Kąsinowa, który obronił dwa rzuty karne – najpierw obronił strzał Nazarevicha przy stanie 0:2, a następnie popisał się skuteczną interwencją przy uderzeniu Lutomskiego (0:3).
Antares miał (i ciągle ma!) w tym sezonie szansę na zajęcie w ligowej tabeli najlepszego miejsca w historii, bo takim byłaby lokata „na pudle”. Do tego potrzeba jednak zwycięstw w kolejnych meczach. Najbliższa ku temu okazja już w sobotę 20 maja o godzinie 16:00 na boisku w Zalasewie.