W 3 kolejce poznańskiej klasy B grupy I Fara Pelikan Żydowo pokonał na swoim terenie Antares Zalasewo 1:0 (0:0). Tym samym zalasewianie ponieśli pierwszą porażkę w obecnym sezonie w lidze.
W słoneczne sobotnie popołudnie zawodnicy Antaresu udali się w pierwszą podróż w sezonie 2017/18 - jej celem było Żydowo, gdzie swoje mecze rozgrywa miejscowy Fara Pelikan. Zgodnie z przedmeczowymi przypuszczeniami, jest to bardzo trudny teren, gdzie gra w piłkę zostaje zastąpiona często przez prawdziwą boiskową wojnę, a trzy punkty należy wyszarpać i wybiegać. Stan murawy w Żydowie pozostawia wiele do życzenia, wobec czego styl Antaresu w tym spotkaniu musiał ulec zmianie. Rozgrywanie od tyłu było co najmniej problematyczne, a wymienianie kilku podań z pierwszej piłki - praktycznie niemożliwe. Ciężko zatem było przedstawić czystopiłkarskie atuty, ale nie zmienia to faktu, że "bordowi" powinni zaprezentować się lepiej w tym spotkaniu.
Zaczęło się całkiem nieźle. Nie były to huraganowe ataki, gra kombinacyjna, ani finezyjny styl - optycznie Antares na początku spotkania przeważał, stwarzając sobie sytuacje i oddając groźne strzały na bramkę. W ataku szalał Nazarevich, którego szybkość sprawiała problemy obrońcom drużyny gospodarzy. Z dystansu próbował także Przybył. Gospodarze starali się odgryzać, ale ich próby ograniczały się do niecelnych bądź też blokowanych strzałów z dystansu. W końcu doszło do bardzo kontrowersyjnej sytuacji. Po kolejnej prostopadłej piłce, Nazarevich świetnie ograł rywala, po czym został brutalnie wycięty z trawą przez ostatniego obrońcę ekipy z Żydowa. Sędzia użył gwizdka, ale niestety pokazał jedynie żółtą kartkę, co wiązało się z ogromnymi protestami drużyny gości. Do wolnego podszedł Bączyk, ale jego techniczny strzał minimalnie minął bramkę. Po chwili szarżował Lutomski, jednak będąc w bardzo dobrej sytuacji, uderzył fatalnie i bramkarz bez problemu złapał piłkę. Bardzo aktywny tego dnia Lutomski próbował jeszcze uderzyć z dystansu, ale i tym razem górą był bramkarz. Kolejną okazję miał Białach, który przeprowadził 60-metrową szarżę, ale będąc już w polu karnym, podał niecelnie. Pod koniec pierwszej połowy doszło do sytuacji, która naznaczyła dalsze losy spotkania. Rzut rożny wykonywany przez Biernaczyka, dośrodkowanie nie znalazło swojego adresata, a piłkę zebrał Lutomski - markując strzał, wziął "na zamach" rywala, który sfaulował grającego trenera Antaresu w polu karnym. Do "jedenastki" podszedł Białach, jednak już przed strzałem bramkarz Żydowa wyczuł intencje strzelca i zrobił dwa kroki w kierunku, w którym posłał uderzenie nasz skrzydłowy. Dobra interwencja, nadal 0:0, a Fara Pelikan uwierzył w swoje możliwości, zaczął grać ambitniej i po prostu lepiej, z czego zrodziła się najlepsza sytuacja gospodarzy w pierwszej połowie, po której piłkę w polu bramkowym wybijali kolejno Marciniak i Skowroński. Do przerwy bezbramkowy remis, z lekką przewagą Antaresu, ale tak naprawdę wydawało się, że jedna strzelona bramka może ustawić losy spotkania.
Tak też się stało. Drugą część gry lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy zagrozili dwukrotnie lewym skrzydłem bramce Antaresu. O ile pierwsza sytuacja spaliła na panewce, tak z drugiej szansy padła bramka - jak się okazało, jedyna w meczu. Rywalizację na boku przegrał Skowroński, piłka odbiła się na kępie, z asekuracją nie zdążył Adamski, sytuację próbował ratować jeszcze debiutant Kublik wychodząc z bramki, ale pośpieszył się z tą interwencją - skrzydłowy dorzucił piłkę, a napastnik gospodarzy głową umieścił ją w pustej bramce. 1:0, Antares się posypał - zaczęły się coraz częstsze dyskusje z sędzią, granie długich podań, gdzie nawet pod koniec, przy trójce napastników, nie miały one zbyt wielkich szans powodzenia przy rosłych graczach Fara Pelikana.... A gospodarze realizowali swój plan, przede wszystkim dbając o czyste konto. Sędzia stracił kontrolę nad przebiegiem spotkania, zaczęły sypać się kartki. Najlepsze sytuacje w tej części gry mieli Przybył, który swój strzał z woleja przeniósł minimalnie nad poprzeczką, Biernaczyk, który z wolnego starał się zaskoczyć bramkarza gości i Bączyk, który wchodząc z drugiej linii próbował sfinalizować jedyną składną akcję w trójkącie Kramer-Lutomski, gdzie udało się wymienić kilka podań z pierwszej piłki, ale ponownie psikusa sprawiła murawa i strzał okazał się minimalnie niecelny.
Wynik 1:0 z przebiegu meczu wydaje się niesprawiedliwy i na pewno bardzo boli zarówno kibiców, jak i zawodników; wydawałoby się, że remis będzie nagrodą dla obu drużyn, za to wątpliwej jakości widowisko. Tak się jednak nie stało i gratulacje dla gospodarzy, którzy wygrywają drugi raz z rzędu w takim stosunku spotkanie na własnym stadionie.
Co do Antaresu - w grze drużyny było widać wolę walki i ambicję, ale zabrakło tego dnia trochę szczęścia. Kompletnie zawiodły skrzydła, napastnicy właściwie nie mieli sytuacji, a środek pomocy nie potrafił przejąć kontroli w przekroju całego meczu nad boiskowymi wydarzeniami. Brakowało klarownych sytuacji, spokoju i zimnej głowy. Trzeba jednak szybko zapomnieć o tym spotkaniu i skupić się już na następnym meczu, gdzie do Zalasewa przyjedzie bardzo wymagający rywal - Rożnovia Rożnowo. W sobotę przegrała drużyna, cały zespół musi teraz pokazać, że był to jedynie wypadek przy pracy i szybko wróci na zwycięski szlak. Antares!