Takie mecze jak ten bolą najbardziej. Antares Zalasewo po dobrym meczu... przegrał u siebie z Clescevią Kleszczewo 1:2 (1:0). Ciężko przełknąć taki wynik po porządnej postawie i naprawdę solidnej grze. Jednak patrząc z przebiegu spotkania - zalasewianie są sami sobie winni.
Tak jak zazwyczaj nie wypowiadamy się o sędziowaniu, tak tym razem ciężko nie wspomnieć o postawie trójki sędziowskiej, która miała za sobą fatalne zawody, myląc się w obie strony. Bardzo kontrowersyjna decyzja o braku czerwonej kartki dla obrońcy gości, który faulował w polu karnym rozpędzonego Bartkowiaka, pokazując jedynie żółtą i dyktując rzut wolny, a także brak sygnalizacji spalonego przy drugiej bramce dla Kleszczewa, co potwierdzili także rywale - to zakrawało o skandal, nie wspominając o braku kartek, które kilka razy należało pokazać. Co należy oddać, Clescevii należała się również "jedenastka" po ręce w polu karnym Wójcika. Tak oczywiste błędy nie powinny się zdarzać pojedynczo, a nagromadzenie w tym spotkaniu jest ciężkie do racjonalnego wytłumaczenia.
Przechodząc do meczu - Antares rozgrywał dzisiaj bardzo dobre zawody, szczególnie w drugiej części gry. Zalasewianie grali piłką, starali się wymieniać futbolówkę na jeden-dwa kontakty, szukając różnych metod na zdobycie bramki. Clescevia postanowiła na grę długim podaniem i stałe fragmenty, które były najgroźniejszą bronią gości w niedzielnym spotkaniu. Pierwsza połowa była bardziej wyrównana, kleszczewianie stanęli nisko i bronili się całkiem skutecznie - miejsca na wyprowadzenie akcji było niewiele, ale z upływem czasu gospodarze uzyskiwali coraz większą przewagę. W końcu, po rzucie rożnym wybitym za pole karne przez obrońców gości, piłkę przyjął Zadencki i oddał fantastyczny strzał z dystansu w samo okienko bramki przeciwników! 1:0, gol stadiony świata, pajęczyna zdjęta. Takim wynikiem zakończyła się pierwsza część gry.
Druga połowa zaczęła się od przewagi Antaresu, gospodarze stwarzali okazje, ale brakowało kropki nad "i" i zdobycia drugiej bramki. Kiedy wydawało się, że zalasewianie mają mecz pod kontrolą, po rzucie wolnym z bocznego sektora następuje tragedia w kryciu i kapitan gości trafia na wyrównanie. Kilka chwil później, kleszczewianie wyprowadzają kontrę długą piłką do skrzydłowego, który zgrał piłkę do środka, a napastnik Clescevii nie miał problemów ze zdobyciem bramki... 1:2 po w zasadzie jedynych dwóch sytuacjach, które stworzyli goście.
W zasadzie trudno podsumować ten mecz z perspektywy osób związanych z Antaresem. Co z tego, że kolejny raz można mówić o ładnym stylu, ciekawej i mądrej grze przez większość spotkania, skoro ponownie punkty uciekają? Grą cieszącą oko nie zdobywa się ligowych oczek, sytuacja staje się nieciekawa. W kolejnym meczu podejmujemy w derbach Meblorza i naprawdę niewiele przemawia za Antaresem w nadchodzącym spotkaniu. A punktować trzeba.
Jednak póki piłka w grze może się zdarzyć wszystko. Zostały trzy ważne mecze w rundzie jesiennej i cała zima na ciężką pracę, która powinna zaowocować na wiosnę. Walczymy dalej!