Pozytywnie nastawieni i z bojowym nastawieniem udaliśmy się do Komornik, aby podtrzymać dobrą passę i sprawić niespodziankę, pokonując jednego z pretendentów do awansu. Wydawało się, że zarówno kadra, jak i morale są na dobrym poziomie, boisko idealne - nic tylko walczyć o ligowe punkty.
Początek spotkania był jak ze snu. Gospodarze zupełnie nie mogli się odnaleźć przed dobrze zorganizowany i wysoki pressing Antaresu, popełniając bardzo kosztowne błędy. Już w 3 minucie spotkania po zgraniu Bączyka w bardzo dobrej sytuacji spudłował Balicki, ale już dwie minuty później goście prowadzili. Nazarevych przechwycił piłkę z prawej strony boiska, dorzucił ją na długi słupek, a Bączyk szczupakiem wpakował piłkę do siatki. Antares nie tracił czasu i błyskawicznie poszedł za ciosem - kolejny wysoko założony pressing przez Przybyła, Bączyka i Nazarevycha poskutkował błędem stopera gości, który zbyt mocno podał piłkę w kierunku bramki, obok bramkarza - 0:2! Piorunujący początek wlał mnóstwo pewności siebie w poczynania zalasewian. Jednakże z każdą upływającą minutą gospodarze prezentowali się coraz lepiej; dodatkowo około 20 minuty kontuzji uniemożliwiającej dalszą grę dostał filar środka pola Antaresu - Lutomski... Wielkopolska zaczęła tworzyć sytuacje, jednakże bardzo dobrze w bramce spisywał się Pyrzyński, który bronił w groźnych sytuacjach. W 24 minucie nie miał jednak szans - bardzo dobrą wcinkę w pole karne wykorzystał skrzydłowy gospodarzy i przerzucił ją nad interweniującym goalkeeperem Antaresu. Od tego momentu atakowali jedynie gracze z Komornik i wydawało się, że kwestią czasu jest wyrównanie rezultatu spotkania - Antares przestał grać w piłkę, zniknęła niestety koncepcja na rozgrywanie akcji. Piłka jest jednak przewrotna - złe rozegranie akcji przez obrońcę, piłkę przechwycił Bączyk, błyskawicznie podał do Biernaczyka, ten wypatrzył Nazarevycha, który dostał idealną prostopadłą piłkę i dostawił jedynie stopę - 3:1! Wydawało się, że zdobyty gol podziała mobilizująco na Antares, do przerwy zostało niewiele czesu. Niestety, to był początek końca gości w tym spotkaniu...
Wielkopolska zdobyła gola kontaktowego błyskawicznie. Właściwie z samego rozpoczęcia padła bramka na 2:3, przy bardzo biernej postawie obrońców, zabawił się skrzydłowy gospodarzy, wszedł odważnie między trzech w pole karne, piłkę zdołał jeszcze wybić Andrzejewski, ale wobec dobitki pomocnika z 10 metrów Pyrzyński był bez szans. W samej końcówce Biernaczyk sfaulował na 18 metrze zawodnika rywali, a Wielkopolska wykorzystała błąd w ustawieniu Antaresu i obrońca gospodarzy z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki... 3:3 do przerwy. Widowisko fantastyczne, szczególnie dla kibiców, ale gra Antaresu była coraz gorsza.
W przerwie mobilizacja, koncentracja i założenia, było widać chęć powrotu do dobrej gry, ale.... to były tylko słowa. Pierwsze pięć minut po przerwie wyglądały jeszcze solidnie, ale dalej, wszystko się posypało. Kontuzji doznali kolejno Sowiński, Kasperek i Adamski, a zmiennicy niestety nie dali odpowiedniego impulsu. Wielkopolska wykorzystała fakt, że Antares kompletnie posypał się taktycznie, gracze gospodarzy bezlitośnie punktowali błędy zalasewian zdobywając po przerwie 4 gole. Nie ma co znęcać się nad indywidualną postawą zawodników, każdy z graczy ma po tym meczu swoje za uszami. Przykry jedynie jest fakt i świadomość tego, że pierwsze 20 minut były naprawdę koncertowe w pojedynku z viceliderem, gdzie Antares był wyraźnie lepszy - niestety zalasewianie nie byli w stanie kontynuować tej gry w dłuższym wymiarze i piękny początek zmienił się w kompletną katastrofę.
Drużyna ciężko pracowała w tym tygodniu i na pewno podejdzie skoncentrowana do kolejnej batalii, w której to rywale będą faworytami. Wierzymy jednak, ze uda nam się odczarować Stadion Miejski w Swarzędzu, gdzie w niedzielę o godzinie 18 zmierzymy się z ekipą Poznań FC. Tylko Antares!!!
Wszystkim kontuzjowanym, życzymy szybkiego powrotu do zdrowia - Sowa, Wojtas, wracajcie szybko!