W dziesiątej kolejce A-klasy do Swarzędza zawitał Formaton Piast Łubowo – zespół, który na podstawie dotychczasowej historii spotkań obu drużyn śmiało można nazwać „koszmarem Antaresu”. Po trzech wcześniejszych porażkach (2:9, 1:10, 1:4) w końcu nadeszło jednak przełamanie i zalasewianie dość szczęśliwie zremisowali 3:3, zdobywając tym samym drugi punkt z rzędu.
Spotkanie ułożyło się dla gospodarzy idealnie. Już w 2 minucie Sowiński obrócił się z piłką na linii pola karnego i oddał płaski strzał, który do boku sparował bramkarz Piasta, wobec dobitki Nazarevycha był już jednak bezradny. W kolejnym kwadransie do głosu doszli przyjezdni, a schemat wielu akcji był podobny – strata Antaresu w okolicach środkowej linii boiska, dobre prostopadłe podanie, wejście w pole karne i strzał. W 6 minucie pierwszy raz w tym meczu poza polem karnym interweniował Pyrzyński, faulowany zawodnik z Łubowa zdołał go jeszcze przelobować, ale tuż przed linią bramkową piłkę wybił Andrzejewski.
Antares atakował sporadycznie, warta odnotowania była na pewno akcja Zadenckiego z 19 minuty, kiedy to po przyjęciu piłki na klatkę piersiową uderzył z powietrza z ok.30 metrów, dosłownie pół metra od okienka!
W 23 minucie goście w końcu dopięli swego i wyrównali. Mikołaj Kidawa otrzymał podanie przed polem karnym, obrócił się z pilnującym go Marciniakiem i wszedł dynamicznie w pole karne, oddając precyzyjny strzał w kierunku dalszego słupka. Strzelona bramka wyraźnie dodała wigoru piłkarzom Piasta, którzy w ciągu kolejnych 5 minut byli bardzo blisko wyjścia na prowadzenie. Najpierw długiego podania na prawe skrzydło nie zdołał przeciąć Winkowski, a wychodzącego sam na sam z bramkarzem Damiana Grzesiaka w ostatniej chwili zablokował Andrzejewski. Chwilę później Pyrzyński znakomicie głową uprzedził rywala poza polem karnym. I gdy wydawało się, że gol dla gości wisi w powietrzu, z odsieczą ruszył Krzysztof Marciniak, który zdecydował się na strzał z powietrza z prawie 40 metrów, a piłka wpadła za kołnierz bramkarza z Łubowa! Bramka przypadkowa? Można by tak stwierdzić, gdyby nie fakt, że środkowy obrońca Antaresu zdobywa bramkę z okolic połowy boiska średnio raz na rundę! Ostatni kwadrans pierwszej połowy nie przyniósł kolejnych trafień, chociaż warto wspomnieć świetną paradę Pyrzyńskiego po strzale Damiana Grzesiaka. Skrzydłowy łubowian wielokrotnie próbował w tym meczu swojej firmowej akcji, czyli zejścia do środka i strzału lewą nogą, ale uprzedzając nieco fakty – gola w tym meczu nie zdobył.
Początek drugiej połowy to najbardziej dynamiczny fragment meczu. W 46 minucie oko w oko z bramkarzem stanął Nazarevych, a po jego minięciu… nie trafił do pustej bramki! Zemściło się to już dosłownie po 60 sekundach. Rzut wolny z 20 metrów wykonywał Kidawa, piłka po jego strzale odbiła się jeszcze od muru czym kompletnie zmyliła Pyrzyńskiego i wpadła do siatki. W 48 i 50 minucie bramkarz Antaresu popisał się z kolei fenomelnami interwencjami. Najpierw obronił strzał i dobitkę będącego sam na sam rywala, a po chwili odbił uderzenie z 11 metrów. W 57 minucie ponownie Pyrzyński interweniował skutecznie poza polarnym. Naprawdę, było to świetne spotkanie w wykonaniu bramkarza Antaresu.
Kolejny zwrot akcji miał miejsce w 60 minucie. Piłkę na skrzydle „piętką” wycofał Balicki, a Nazarevych wszedł w pole karne i został sfaulowany przy próbie minięcia rywala. Rzut karny pewnie wykorzystał kapitan Andrzejewski i zalasewianie prowadzili w tym momencie 3:2. Od tego momentu na boisku dominowali goście, Antares bronił się i kilka razy próbował zaatakować. Gracze z Łubowa często wchodzili w pole karne gospodarzy, ale albo uderzali niecelnie, albo byli blokowani, albo interweniował Pyrzyński. W 71 minucie blisko kolejnego trafienia był Nazarevych – z lewego skrzydła dobrze dośrodkował Balicki, a ukraiński napastnik głową przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 78 minucie ten sam zawodnik mógł „zamknąć” mecz, ale przegrał pojedynek z bramkarzem po długim podaniu od Marciniaka. Zemściło się to w 86 minucie, kiedy to po dalekiej wrzutce z prawej strony piłka odbiła się jeszcze w polu karnym, a strzał głową Mariusza Jabkiewicza znalazł drogę do siatki. Trzeba uczciwie przyznać, że gol dla gości jak najbardziej zasłużony, szkoda tylko, że stracony w ten sposób, bo przyjezdni mieli dużo lepsze okazje do wyrównania, których nie wykorzystali.
W doliczonym czasie gry najpierw Michał Adamski uderzył „w kosmos” z rzutu wolnego z ok. 20 metrów, a już w samej końcówce Piast miał dwie dobre sytuacje. Najpierw po rykoszecie w polu karnym strzał gości zatrzymał się na słupku, a w ostatniej akcji meczu – po raz kolejny już – poza polem karnym Pyrzyński uprzedził zawodnika z Łubowa.
Punkt zdobyty z mocnym rywalem i drugi mecz z rzędu bez porażki należy szanować, ale nie można też zakłamywać rzeczywistości. To nie był dobry mecz w wykonaniu Antaresu. Wiele razy skórę gospodarzom ratował Pyrzyński, w końcówce pomogło też szczęście. Nie można jednak zalasewianom odmówić woli walki, a gdyby ciut lepiej celownik nastawiony miał Nazarevych, to można było się pokusić nawet o trzy punkty. Za tydzień podopieczni trenerów Brzezińskiego i Lutomskiego powalczą o zwycięstwo w Kleszczewie. Początek meczu w niedzielę 27 października o godz. 11:00.